Bakczysaraj
Stolica Chanatu Krymskiego
Po feralnym starcie na dworcu w Symferopolu (tutaj) i pomyleniu peronów, musieliśmy, a przynajmniej wypadało znaleźć inny środek transportu, który mógłby nas dostarczyć do stolicy Tatarów. Tak więc po zweryfikowaniu, iż zwrot za bilety się nam nie należy oraz, że już w tym dniu innego pociągu do Bakczysaraju nie ma, postanawiamy udać się na dworzec z którego odjeżdżają marszrutki. Cóż to była za ulga, gdy okazało się, że za około godzinę będziemy mieli czym dojechać. Lecz najpierw musieliśmy rozpoznać system, którym posługiwali się mieszkańcy Krymu, którzy z tego miejsca przemieszczali się dalej.
Otóż po zakupie biletu w kasie, która kasy absolutnie nie przypominała, mieliśmy poczekać na marszrutkę, która miała lada moment podjechać na swoje stanowisko. I owszem, podjeżdżały co rusz marszrutki, zmieniały tablice na szybie lub nie, ale żadna nie była do Bakczysaraju. Coś tu nie pasowało, bo co któraś miała tabliczkę BAKCZYSARAJ, lecz tam nie jechała. Zauważyliśmy w którymś momencie, że kupujący dziwnie się zachowują po odejściu od kasy. Wszyscy jak jeden mąż zerkali na paragon i wręcz biegali po placu czegoś szukając. Postanowiliśmy się przypatrywać temu dziwnemu zachowaniu i po 15 minutach zaskoczyliśmy o co chodzi!!!
Już po chwili sami mieliśmy nos wsadzony w paragon i niczym tropiciele szukaliśmy swojego pojazdu. Na paragonie był wydrukowany numer rejestracyjny marszrutki do której powinniśmy wsiąść. O mały włos i nie pojechalibyśmy w tym dniu chyba już nigdzie. Reasumując, nie interesowała nas tablica na szybie marszrutki, tylko tablica… rejestracyjna. Dosłownie na ostatni gwizdek zdążyliśmy do ”naszego” wehikułu, który przeniósł nas do Bakczysaraju, w którym już ”normalny” dworzec autobusowy funkcjonował. Ogólnie rzecz biorąc, to był jedyny taki przypadek, gdzie nie bardzo ogarnialiśmy temat.
Najgorszy, by nie powiedzieć – najwygodniejszy – etap podróży mamy już za sobą, bo w końcu po dwóch dniach docieramy do miejsca, od którego zaczniemy zwiedzać półwysep Krymski. Jeszcze tylko został nam do zorganizowania nocleg, ze znalezieniem którego, o dziwo, nie mieliśmy większego problemu. Po niecałej godzinie od dotarcia do stolicy Tatarów, byliśmy już rozpakowani i gotowi do kolacji u… Tatarów. Przyjęło nas przesympatyczne starsze małżeństwo, u którego zabawiliśmy kilka dni, zwiedzając najbliższą okolicę. Pani nam gotowała przepyszne obiadki, oczywiście w klimacie tatarskim. A pan małżonek nawet pamiętał kilka słów po polsku i opowiadał nam historię, gdy służył w armii radzieckiej i brał udział w inwazji na Czechosłowację. On stacjonował wtedy w Polsce. No niebywałe historie sprzed paru dekad. A teraz?
Sami się często zastanawiamy, co się mogło z nimi stać po aneksji Krymu?
W każdym razie warunki były skromne, ale w niczym to umniejszało.
O Bakczysaraju
Nazwa dawnej stolicy chanów krymskich w języku tureckim oznacza ”Miasto Ogrodów”. Bakczysaraj leży w wąwozie między zewnętrznymi a wewnętrznymi łańcuchami Gór Krymskich, na wysokości około 150 -340 m n.p.m., natomiast okoliczne szczyty sięgają jedynie 500 do 600 metrów. Do morza gdyby ktoś dopytywał, jest około 20km w linii prostej, dlatego też przenikają się tu masy wilgotnego, morskiego powietrza z powietrzem suchym, stepowym. A to jak się domyślacie daje nam ciepły i łagodny klimat bez uporczywych upałów.
Miasteczko dzieli rzeczka Czuruk – Su, co oznacza Zgniła Woda, a niedaleko też stąd do Czufut – Kale, czyli do Skalnego miasta. Ale o o tym w osobnym wpisie.
Tymczasem trochę Bakczysaraju na zdjęciach.
Żal straszny jak to wszystko było i zapewne jest zaniedbane. Tyle historii, tyle bólu i upokorzeń Tatarów… Ciężko w takich miejscach szukać pozytywów. Ten cały radziecki, a teraz rosyjski system doprowadza do ruiny wszystko co etniczne. Dlaczego świat się wciąż godzi na taką sytuację. Obecna wojna na Ukrainie tylko pokazuje nam, jak te wojska, gdy nie było przekazu poprzez media, mogły bestialsko i bezkarnie mordować miliony istnień ludzkich. Wyobraźcie to sobie…
W imię czego???
Zaglądamy do starego, zniszczonego budynku poczty, gdzie przy mocniejszym tupnięciu tynk sam ze ścian odpada i zaopatrujemy się w kartki do znajomych oraz rodziny. Wypisane, wrzucamy do skrzynki, i…
I do dzisiaj do nikogo nie dotarły…
To się działo rok przed aneksją, więc może już rosyjskie służby trzymały łapy na tego typu tematach?
Krótko o historii
Historia Bakczysaraju nierozerwalnie wiąże się z dziejami tutejszego pałacu chanów krymskich, w którym znajduje się najważniejszy na Krymie meczet – Wielki Meczet Chan-Dżami. Pierwotnie siedziba władcy chanatu znajdowała się w dolinie rzeki Aszłama – Depe, jednak z czasem, gdy dolina ta stała się zbyt ciasna dla dworu, wojska i czeladzi, przeniesiono ją na brzeg rzeczki Czuruk – Su.
Adil-Sachib Gerej, do roku 1551 rozbudowywał nowy pałac. Powierzchnia, na której stoi obecnie budowla, zajmuje ponad 4 ha, ale za panowania Adil-Sachiba Gereja była dużo wieksza. Do Pałacu Chanów Krymskich i historii tego miejsca zapraszamy do osobnego wpisu o nim.
Tymczasem przejdźmy się po zakamarkach Bakczysaraju, od pałacu zaczynając.
Bakczysaraj znany jako sławna stolica chanatu krymskiego oraz symbol krymskiego Orientu, obecnie niestety przypomina trochę zapyziałą dziurę. Próba odnalezienia czegoś co może przypominać dawny krymski orient graniczy po prostu z cudem, choć kino 5D rzuca się z daleka w oczy.
Wydaje się, że obecne tylko tu koty – mają to wszystko w… nosie.
I pomyśleć tylko, że zdarzyło się swego czasu, że ten słynny Chanat Krymski od północy graniczył z Polską. Oczywiście nie czuć tu już reprezentatywnego charakteru byłej stolicy tatarskiej potęgi, ale z dawnej świetności pozostała ”świetna” między innymi radziecka motoryzacja.
Dodatkową sławę miastu przynieśli dwaj sławni poeci – Puszkin oraz Adam Mickiewicz, którzy w swych utworach niejednokrotnie opisywali uroki Bakczysaraju. Co prawda Puszkin przebywał tu podobno tylko jeden dzień, ale nie zmienia to faktu, że musiał to być bardzo intensywny dzień, bo rozsławił swymi opisami Bakczysaraj na całą Rosję i nie tylko.
Bakczysaraj to też takie miejsce, z którego całkiem już niedaleko zarówno do Czufut Kale, Monastyru Uspieńskiego czy też Sewastopola. W te wszystkie miejsca oczywiście Was zabierzemy w kolejnych wpisach. Tymczasem namiastka Skalnego miasta, które można by rzec lekko dotyka Bakczysaraju;
Tymczasem my się już żegnamy zakupionymi dzień wcześniej niby wędzonymi rybami, które były tak potwornie niedobre, że postanowiliśmy zostawić je w lodówce gospodarzy. Mamy nadzieję, że gospodarze zauważyli podarek i zrobili z niego odpowiedni użytek 😉
Dziękujemy jeśli tu dotarłeś i rzecz jasna serdecznie zapraszamy do innych naszych wpisów.
Jeśli podobał Ci się ten wpis, to zapraszamy do wsparcia naszego bloga poprzez polubienie naszego facebooka. Będzie to dla nas sygnał, iż wykonujemy dobrą i przydatną pracę 🙂
A.D.2013