Tatry – Czerwony Staw
Długo mąż namawiał mnie aby pojechać w Tatry, uwielbiane przez wszystkich kochających góry i nie tylko 🙂
– Weź zabierzemy chłopców i pojedziemy… (mawiał).
Mną jednak różne emocje i dziwne obawy targały, w sumie nie wiedząc czemu bo nie takie góry się przemierzało.
Swoje obawy miałam i już!!!
Aż tu pewnego razu nasza znajoma Ewcia pisze, że jadą w Tatry na weekend majowy i chcą abyśmy im towarzyszyli.
Hmmm i co?!
No pewnie nie ma sprawy!!! Zgodziłam się bez wahania, ku zaskoczeniu męża 🙂
I tak oto koleżanka spowodowała, że w tym zacnym gronie odwiedzę Taterki 😉
Do naszego grona dołączyły jeszcze dwie cudowne, bardzo pozytywne osoby i tak oto w maju ruszyliśmy do Zakopanego.
W sobotni rześki poranek, w doskonałych humorach, z pełnym ekwipunkiem i pogodą, która zapowiadała się fantastycznie wyruszyliśmy na szlak.
Wędrówkę zaczęliśmy w Brzezinach, gdzie na parkingu pozostawiliśmy auta, zakupiliśmy bilety do TPN i dalej szlakiem czarnym, a dokładnie Doliną Suchej Wody Gąsienicowej (kiedyś Dolina Siedmiu Stawów) w kierunku Murowańca udaliśmy się, aby podziwiać widoki, których niestety na tym odcinku nie znajdziemy ;-). Droga wiedzie przez las i rozkoszować się można raczej ciszą, zapachem oraz odgłosami pobliskiego potoku a czasami śpiewem ptaków. Na widoki trzeba poczekać…
Wędrując w tak cudownym towarzystwie nawet się nie spostrzegliśmy, kiedy dotarliśmy do Schroniska pod Murowańcem (1500 m n.p.m.) i wtedy to ukazały się majestatyczne widoki.
A do tego czas na posiłek i dłuższy odpoczynek 🙂
Jak już człowiek się posili, odpocznie i pożartuje przychodzi czas ruszyć dalej…
Jako, że plan wędrówki był opracowany no to czas na zmianę koloru szlaku 🙂
Chwilę powędrowaliśmy wspólnie, jednak nastał czas na rozstanie, a że rozstania są trudne więc musieliśmy jakąś decyzję podjąć (dobrze, że tylko na chwilkę) hi hi hi….
Umówiliśmy się na spotkanie przy Czerwonym Stawie 1654 m n.p.m w Dolinie Pańszczycy.
Tak więc część ekipy ruszyła zielonym szlakiem przez Wolarczyska 1550 m n.p.m , a później odbicie na czarny szlak. Reszta zdecydowała się na kolor żółty przez Dubrowiska, bardziej eksponowany szlak, w maju pokryty jeszcze śniegiem.
Oj było widokowo, ślisko ze względu na topniejący śnieg i chwilami ciśnienie szło mi do góry, jednak humory dopisywały a cel był 😉
Po drodze spotkaliśmy kilku śmiałków w adidaskach i krótkich spodenkach (mam nadzieję, że będzie ich coraz mniej).
Dotarliśmy nad Staw Czerwony, gdzie wspólnie spędziliśmy kolejne cudowne chwile na łonie natury 🙂
Jako, że czas epidemii mocno nas ogranicza korzystaliśmy ile się da aby nasze oczy nacieszyć widokami!!!
Jednak czas ruszać dalej…
Akumulatory naładowane, a i temperatura zaczęła o sobie przypominać, w końcu jesteśmy w górach.
Wspólnie już ruszamy zielonym szlakiem na Rówień Waksmundzką, po drodze brodząc w wodzie i zapadając się co jakiś czas w śniegu.
Do tego utrudnienia w postaci powalonych drzew, są niezłym wyzwaniem i trzeba się pogimnastykować 😉
Pomimo zmęczenia humory dopisują, więc robimy krótką i ostatnią przerwę na wspólne selfie oraz małe co nie co… (mam na myśli posiłek i herbatkę) na Polanie Waksmundzkiej.
Kontynuujemy dalszą drogę szlakiem czerwonym a droga jest szeroka i prowadzi przez gęsty limbowy las.
Tym razem mamy z górki a w tle słychać szum potoku, który doprowadza nas do Suchej Wody, gdzie ponownie się rozstaniemy 😉
Tak więc część (mniejsza) postanawia pójść dalej szlakiem czerwonym przez Halę Kopieniec do Toporowa Cyrhla, gdzie zakończy szlak a reszta grupy szlakiem czarnym do Brzezin.
Oczywiście po drodze zabierzemy naszych górołazów 😉
To była cudowna majowa sobota, a na resztę górskich kadrów zapraszam do galerii…..
Jeśli podobał Ci się ten wpis i uważasz, że wniósł realną wartość do odwiedzin tego miejsca, to zapraszamy do wsparcia naszego bloga i polubienia naszego facebooka. Będzie to dla nas sygnał, iż wykonujemy dobrą i przydatną pracę 🙂
A.D.2020
Dziękuję. Fajnie mi się z Wami wędrowała, chociaż osobiście wolę Bieszczady.
Cieszymy się, że zajrzałeś do Nas 🙂
Bieszczady też kochamy <3
Jako, że jest to mój debiut proszę o wyrozumiałość i cierpliwość 😉
Pozdrawiam, Monika.
Monika, przeczytałam i jakbym przeżyła to ponownie 🙂 Jak dobrze, że dzięki Twojemu wpisowi ten dzień zostanie nam dłużej w pamięci. A dla ciekawskich, którzy zapytają czemu się rozdzieliliśmy? Bo część ekipy, w tym ja, jest zafiksowana, aby przejść wszystkie szlaki w Tatrach i musi czasem zboczyć tam, gdzie jeszcze nie była i dodać sobie kilometrów 😉
PS.1 Lekko się Ciebie czyta, pisz, pisz, czekam z wytęsknieniem na nowe teksty 🙂
PS.2 Jak zobaczyłam zdjęcia, to znowu mnie nosi, by spakować plecak i ruszyć w Tatry.
Dziękuję Ewko i generalnie mogę ruszać z Tobą 😉
Fajnie, że uzupełniłaś mnie bo pamięć w tym zwariowanym świecie mi szwankuje czasami 😉 hi hi hi……
Z pozdrowieniami Monika.
Miło się oglądało i czytało. W tej częściowo śnieżnej odsłonie piknie się Taterki prezentują. Ech, zatęskniłam ,że hej ! 🙂