Budapeszt





Zdarzyło się razu pewnego, lat ładnych kilka do tyłu, że i w Budapeszcie ślady naszych stóp pozostały. Spędziliśmy tu wspaniały i bardzo aktywny weekend, po którym wciąż zostało pytanie bez odpowiedzi – ładniejsza Praga czy Budapeszt? Wychodzi na to, że trzeba chyba ponownie się wybrać do tych wspaniałych stolic i jako dojrzały osobnik raz jeszcze ocenić 😉

W każdym razie wiele lat minęło i mamy nadzieję, że w zaprezentowanych zabytkowych miejscach niewiele się zmieniło. Co udało nam się zobaczyć w tak krótkim czasie, zobaczcie sami.

Zapraszamy do Budapesztu, a zacznijmy może od…

Keleti

Tuż obok tego budynku, niegdyś nazywanego Dworcem Centralnym przyszło nam nocować, więc naszą marszrutę zaczniemy po prostu tutaj. Teraz pewnie ta największa stacja kolejowa w Budapeszcie po remoncie musi wyglądać odjazdowo. Budynek dworca został zbudowany w latach 1881 – 1884 i był na swoje czasy jedną z najnowocześniejszych stacji kolejowych w Europie.

Zresztą teraz wygląda równie zacnie i można tylko pozazdrościć tak imponującej budowli.





Katedra św. Elżbiety

Zupełnie nieświadomi, bo tego obiektu w planach nie mieliśmy, doświadczyliśmy pięknej katedry. Świątynia zrobiła pamiętam spore wrażenie na nas. Kunszt wykonania i zadbanie o te wszystkie szczegóły budzi podziw. Wnętrze skromne i surowe. Jednym słowem – przyjemne. Nie było zawrotów głowy od przepychu. Jej budowę zakończono w 1901 roku.

Święta Elżbieta Węgierska, patronka kościoła, była córką króla Andrzeja II. Po tym jak w młodym wieku owdowiała, odmówiła ponownego wyjścia za mąż i poświęciła swoje życie służbie ubogim i chorym. Ufundowała dwa szpitale, w których sama też pracowała.





Idziemy do centrum

Okazało się, że przed nami spory kawałek jest do centrum, ale wtedy jeszcze nie było aplikacji podpowiadających skróty czy czas przejścia. Poradziliśmy sobie rzecz jasna, a naszym oczom nie umknął najdrobniejszy szczegół. Teraz pewnie w tym samym czasie zobaczylibyśmy dwa razy więcej Budapesztu. 

Ale co było, to było, najważniejsze że dotarliśmy tam gdzie dotrzeć chcieliśmy.

Tymczasem utrwalone detale w drodze do centrum…





Baszta Rybacka 

I tak naszym łupem padła w końcu Baszta Rybacka. Miejsce może kojarzyć się trochę z Disneylandem, lecz jest to to jeden z symboli Budapesztu, a siedem namiotowatych wieżyczek, zaprojektowanych przez Frigyesa Schuleka u schyłku wieku, przypomina o siedmiu madziarskich plemionach, które dały początek narodowi tysiąc lat wcześniej.

Jej nazwa pochodzi od dawnej głównej profesji mieszkańców dzielnicy, w której się znajduje. Jest neoromańska budowlą z początku XX wieku, a wzniesiono ją na pozostałościach dawnych murów obronnych. Rybacy z Wodnego Miasta, jak się zdaje, stąd bronili Wzgórza w wiekach średnich. 

Obecna forma jest czysto dekoracyjna i tworzy doskonałe tło dla kościoła Macieja i gmachu Parlamentu zza rzeki. Białe mury krętych krużganków i kondygnacji schodów przecinają wieżyczki,  z jej tarasów można obserwować przeciwległy brzeg Dunaju, oraz słynny wspomniany przed chwilą budapesztański parlament.





Kościół św. Macieja

W niedalekim sąsiedztwie Baszty Rybackiej znajduje się przepiękny, koronkowy kościół św. Macieja. Świątynia swą popularną nazwę zawdzięcza królowi Maciejowi Korwinowi, który dwukrotnie brał w niej ślub.

Trudno może w to uwierzyć, ale po zajęciu Budy przez Turków 1541 roku, katedra podzieliła los innych kościołów i została przekształcona w meczet. Po odbiciu Budy, świątynię rzecz jasna przekształcono ponownie w kościół, jednak daleko jej było do dawnej świetności. Poddana niszczącemu działaniu czasu, była w opłakanym stanie i obawiano się, że któregoś dnia najzwyczajniej w świecie runie. Dlatego w 1873 roku podjęto decyzję o jej restauracji, która trwała, bagatela 23 lata. Ukończono ją, jak w przypadku wielu innych budowli w Budapeszcie w 1896 roku na obchody 1000 lecia państwa węgierskiego. Tyle że ta odbudowa to gotyk, który miesza się z secesją, a barok z elementami klasycystycznymi. 

Mimo to chyba niewielu uważa ten stylistyczny miszmasz za nieudany eksperyment, bo większości zapiera on z wrażenia dech w piersiach.





No dobrze, skoro już takie zacne atrakcje mamy za sobą, to co co jeszcze przed nami?

A sporo jeszcze tego zostało, sporo… Będąc na wysokości Kościoła Macieja i Baszty, dosłownie rzut beretem mamy na Wzgórze Zamkowe. I właśnie tu teraz skierujemy nasze kroki. Nie zapominamy oczywiście o tym, by rozglądać się na boki 😉





Pałac Sandora i uroczysta zmiana warty

I tak niespiesznym krokiem przyglądając się pomnikom i innym detalom docieramy do Wzgórza Zamkowego. Lecz zanim zobaczymy zamek królewski, przystaniemy na chwilę przy znajdującym się nieopodal pałacu Sandora, który obecnie jest siedzibą Prezydenta Węgier. Został poważnie zniszczony w trakcie działań wojennych ostatniej wojny i odbudowany dopiero po 1989 roku. 

Pałac pałacem, ale to co przyciąga turystów, a zwłaszcza turystki pod pałac to kilkunastu Panów w mundurach. No wiecie… za mundurem panny sznurem… 

A o nich to przecież legendy krążą – że przystojni, że kawalerzy, no i w ogóle, że fajnie tymi swoimi karabinami machają 😉

Rozmusiakowa też napierała, więc wyjścia nie było. Trzeba było spektakl obejrzeć, a odbywa się on o pełnych godzinach od 8 do 17.

No ale po kolei…





Napomknijmy tylko, iż w oczekiwaniu na ten żołnierski spektakl, znaleźliśmy chwilę, by rzucić okiem na widok z kopuły Węgierskiej Galerii Narodowej. A widać stąd ładnie i Parlament i Most Łańcuchowy też nieźle się prezentuje. Dopełnieniem tego wszystkiego jest górna stacja kolejki Siklo, która łączy Wzgórze Zamkowe i Stare Miasto. Została zbudowana w 1870 roku, by pracujący na dworze królewskim mieszkańcy Budapesztu nie tracili czasu na wspinanie się codziennie do pracy. Mocno ucierpiała podczas drugiej wojny światowej i przez długi czas nie zdecydowano się jej odbudować. Inauguracyjny kurs nowej kolejki odbył się dopiero w czerwcu 1986 r. 

Obecne wagoniki to dokładna rekonstrukcja oryginalnej kolejki. Noszą imiona Margit i Gellért i są napędzane elektrycznie.





Wzgórze Zamkowe

Główną atrakcją wzgórza jest Zamek Królewski, nazywany również Zamkiem Buda, a całe Wzgórze Zamkowe zostało wpisane listę UNESCO.

Niestety, sam zamek został bardzo mocno poturbowany podczas wojny. W środku nie zachowały się apartamenty królewskie ani inne sale wykorzystywane przez rodzinę królewską. W trakcie odbudowy zmieniono także jego wcześniejszy wygląd. Dzisiaj w środku mieszczą się dwa muzea; Muzeum Historii Budapesztu oraz Węgierska Galeria Narodowa. Na ostatnim piętrze Galerii można wejść na kopułę, która jest najwyższym punktem widokowym na Wzgórzu Zamkowym.

No to rzućmy okiem na to najsłynniejsze węgierskie wzgórze…





Gdy na wapiennej skale postawiono fundamenty Zamku Królewskiego, który po uzyskaniu ostatecznego kształtu, możni postanawiają, by stał się siedzibą monarchów. Za panowania króla Macieja Korwina w II połowie XV wieku, który to rozsławia swój dwór ozdabianiem i wzbogacaniem istniejących już budowli oraz komnat następuje złoty okres w historii Zamku Królewskiego w Budzie.
Jest jedną z najpiękniejszych ówczesnych stolic świata.

Stąd też jest jeden z najładniejszych widoków na przeciwległą stronę Dunaju.





Mury zamku, poza okresem swej świetności, pamiętają również tragiczne koleje swego losu. W XVI wieku, po zdobyciu Budy, rozpoczynają się trwające 145 lat rządy tureckie. Jednak panowanie Półksiężyca zostaje przerwane po wielomiesięcznym oblężeniu i krwawym szturmie zjednoczonych wojsk chrześcijańskich, które po wiedeńskim zwycięstwie Jana III Sobieskiego w 1686 roku, odbijają Budę z rąk tureckich.

Niestety przepiękny, gotycko-renesansowy Zamek Królewski i cała Starówka doznają ogromu zniszczeń.

Pomnik przed wejściem do Galerii Narodowej przedstawia wodza zjednoczonych wojsk chrześcijańskich, które ostatecznie wyzwoliły Węgry spod panowania tureckiego. Barokowa rzeźba z brązu prezentuje księcia Eugeniusza Sabaudzkiego na koniu.





Gdy w 1872 roku dochodzi do połączenia Pesztu, Budy i Óbudy w jedno miasto, Zamek Królewski zaczyna nabierać znaczenia. Rozpoczyna się rozbudowa zamku a już w pierwszych latach XX wieku Zamek zyskuje imponujący, secesyjny kształt i wygląd. Prawostronna Buda zostaje zatem ważnym strategicznie punktem – umocnioną, obronną siedzibą królewską.

Położony natomiast po lewej stronie Dunaju płaski i równinny Peszt posiadał zawsze przemysłowo – handlowy charakter.

Na zewnętrznym dziedzińcu zamkowym znajdziecie studnię króla Macieja Korwina, która jest ozdobiona rzeźbami z brązu, wśród których oprócz postaci króla i jego kronikarza, znajdują się również postacie literackie.





Gdy podczas ostatniej światowej wojny broniący się tu hitlerowcy poddali się w lutym 1945 roku, pozostawili po sobie kompletną ruinę. Ponowna odbudowa trwała ponad 25 lat i pomimo, że Starówka jak i Zamek Królewski nie są wierne oryginałowi, odzyskały dawną świetność i nowy blask, z szacunkiem dla przeszłości, z zachowaniem elementów i detali z dawnej kultury i tradycji.

Zajrzyjmy jeszcze na dziedziniec zamkowy.





Most Łańcuchowy

Czas już opuścić to sławetne Wzgórze Zamkowe i przejść na drugą stronę… Dunaju. Najlepiej rzecz jasna zrobić to przez Most Łańcuchowy. Nie jest to jakiś tam zwykły most – jest najsłynniejszym mostem w Budapeszcie, a początek jego mostowania to rok 1849. Pomysł budowy mostu łączącego Budę i Pest powstał już w XVIII wieku, jednak głębokość jak i szerokość Dunaju sprawiała, że większość inżynierów uważała, że nie jest możliwe zbudowanie przeprawy w centrum miasta. Dopiero w 1836 roku władze miasta podjęły decyzję o rozpoczęciu prac nad mostem. W 1852 roku zainstalowano cztery kamienne lwy, znajdujące się na krańcach mostu.

Most Łańcuchowy ma 380 m długości i 14,5 m szerokości (jezdnia ma 6,45 m szerokości, natomiast chodniki mają 2,2 m szerokości). Cała konstrukcja zawieszona jest na łańcuchach, rozpiętych między dwoma filarami – środkowe przęsło ma 230 m długości.





Parlament

Przejście Mostem Łańcuchowym doprowadzi Was do Węgierskiego Parlamentu, który już był widoczny na kilku poprzednich fotografiach. Co do fotografii, to ów parlament jest chyba najczęściej spotykanym symbolem Budapesztu widocznym na najróżniejszych właśnie fotografiach i pocztówkach. Sam budynek naprawdę zapiera dech w piersi, zwłaszcza widziany z drugiej strony Dunaju. Co ciekawe, parlament jest największym budynkiem na Węgrzech i zarazem najwyższym budynkiem w samym Budapeszcie. 

Budowę tego zacnego budynku rozpoczęto na 1000-lecie istnienia Węgier w 1896 roku i zakończono w 1904 roku. Przez cały okres budowy pracowało ponad 100 tysięcy osób, użyto 40 kilogramów złota oraz 40 milionów cegieł. Parlament stoi przy wielkim Placu Kossutha Lajosa, a sam Plac został wyremontowany i dziś jest miejscem spotkań mieszkańców.





Pomnik Buty

Obok budynku parlamentu znajdują się buty…

 To buty, a dokładniej żelazne odlewy autentycznych butów, których właściciele zostali rozstrzelani nad brzegiem rzeki…

Ten oryginalny i dość nieszablonowy pomysł ma upamiętniać ofiary holocaustu na Węgrzech w latach 40tych XX wieku, kiedy to zabijano w tym miejscu Żydów, a ciała wrzucano do rzeki.





Okolica parlamentu również jest bardzo ciekawa i godna uwagi. Mnóstwo tu secesyjnych kamienic, pomników, dla których warto przystanąć i zawiesić wzrok na krótką chwilę. My pomału kończymy zwiedzanie Budapesztu, oczywiście robimy to z wielkim niedosytem. Jest w stolicy Węgier jeszcze wiele miejsc, do których nie udało nam się dojść, ale trzymamy kciuki, że będzie nam jeszcze dane kiedyś zawitać by móc je podziwiać i zabytkami się zachwycać.

Tymczasem kilka fotek z niedalekiej okolicy parlamentu.





Bazylika św. Stefana

Bardzo ciekawy obiekt, gdyż;

po pierwsze; poświęcona jest pierwszemu królowi Węgier – Stefanowi I,

po drugie; wśród relikwii znajdujących się wewnątrz bazyliki znajdziecie jego prawą rękę,

po trzecie; jest największym kościołem na Węgrzech,

po czwarte; ten największy kościół jest w stanie pomieścić 8000 ludzi!!!





Kończąc nasz intensywny spacer po stolicy Węgier, kierujemy nasze kroki w stronę Keleti, bo tam przecież śpimy. Naprawdę się nadreptaliśmy po tym dużym mieście i nie ukrywamy, że byliśmy mocno zmęczeni. Ale za to jak bardzo szczęśliwi 🙂 Piękną stolicę mają Węgrzy i pewnie przez tydzień nie dalibyśmy rady dobrze Budapesztu poznać, ale i tak fajnie, że w tak krótkim czasie tak dużo udało się nam zobaczyć 🙂

Wracając rzecz jasna nie próżnujemy i miasto dalej poznajemy 🙂





Jeśli wytrwałeś do tego miejsca, to gratulujemy i serdecznie zapraszamy do innych naszych galerii 🙂

A jeśli w Budapeszcie jeszcze nie byłeś/aś to koniecznie to nadrób.

Ta stolica jest warta tego by ją odwiedzić!!!






Jeśli podobał Ci się ten wpis i uważasz, że wniósł realną wartość do odwiedzin tego miejsca, to zapraszamy do wsparcia naszego bloga i polubienia naszego facebooka. Będzie to dla nas sygnał, iż wykonujemy dobrą i przydatną pracę 🙂




A.D.2013

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Przewiń na górę