Karlovac

Stolica Karlovačko





No tak… któż nie zna tego słynnego chorwackiego złocistego napoju?

Albo lepiej – któż będąc w Chorwacji nie zaznał jego smaku? A przecież wszem i wobec wiadomo, iż dobrze schłodzone, znakomicie potrafi nas orzeźwić w czasie chorwackich upałów.

Natomiast kto był w mieście Karlovac w którym to piwo jest produkowane?

Powiedzmy sobie szczerze – mało kto…

Oczywiście aby napić się Karlovačko, wcale nie trzeba jechać do Karlovac, gdyż w całej Chorwacji w każdym sklepie to piwo jest dostępne.

Lecz nasz plan wyprawy w dobie covid był ułożony tak, by zatrzymać się chociaż na dzień lub dwa w takiej części Chorwacji, którą właśnie większość omija. No i padło na Karlovac bo chcieliśmy zajrzeć do browaru, no i też chcieliśmy posmykać się po okolicy.

Zatem prosto po śniadaniu w Bratysławie, bo tam spędziliśmy ostatnią noc przed dalszą podróżą, ruszyliśmy do Chorwacji. Niby niedaleko, bo raptem 5 godzin, ale po drodze zatrzymaliśmy się w Szombathely na Węgrzech (Tutaj) , a potem będąc już w zasadzie na rogatkach Karlovaca odwiedziliśmy najpierw zamek w Stari Grad Dubovac (Tutaj).

Trochę nam zeszło to zwiedzanie po drodze i w zasadzie pora była już dość późna, gdy zdołaliśmy się dokulać się do miasta.





Byliśmy jednak święcie przekonani, iż w mgnieniu oka znajdziemy zakwaterowanie, wyjdziemy na eksplorację miasta, potem napijemy się piwka i będzie git. Niestety, niecała godzina poszukiwań ostudziła nasze zapędy, a zachodzące słońce dawało znać, że w tym tempie to i Karlovačko się nie napijemy…

I tak cały misterny plan legł w gruzach… tym bardziej, że słońce kładło się już na budynkach znajdujących się przy rzece, tym samym malując piękne  lustrzane odbicia.





Cóż zatem było robić?

Auta na najbliższe wolne miejsce parkingowe, co też łatwe nie było, ekipa na piwo a ja czym prędzej pobiegłem nad rzekę o wdzięcznej nazwie Kupa ( tak tak, nie ma tu pomyłki – rzeka Kupa ) złapać kilka kadrów przy zachodzącym słońcu Karlovaca, no bo normalnie siara by była…





Ta rzeka Kupa, to też nie byle jaka rzeka, bo jest najdłuższą z czterech rzek stykających się w Karlovacu.

Wije się pięknie między dolinami i gdy tylko pojawimy się ponownie w okolicy, na pewno poświęcimy więcej czasu na eksplorację terenu.

Nie chcieliśmy burzyć naszego planu wyprawowego, więc musieliśmy jakąś część zwiedzania odpuścić, ale jak już wyżej wspomniałem, w jakimś niedługim czasie ogarniemy ten teren bardziej, bo jest wart głębszej eksploracji, no chyba że będziecie pierwsi i dacie cynk, czym jeszcze w okolicy można się pozachwycać.





A wydaje nam się, iż przy czterech łączących się rzekach musi być ciekawie.

Tymczasem wracając do rzek; to Kupa, rzeka Kupa łączy się ostatecznie z rzeką Sawą…

I tak sobie myślę; 15 minut dłużej szukania kwatery i tego zacnego widoku już by nie było. Jednym słowem – rzutem na taśmę się udało.





Gdy już pobiegałem w tę i z powrotem, lustrzane odbicia opstrykałem, to pozostało wrócić do towarzyszy podróży. Oczywiście jak najszerszym łukiem by kawałek miasta zobaczyć, bo do browaru to na pewno już nie zdążymy zajrzeć.

Jedynie na browar 😉





Karlovac jako miasto nie jest zbyt duże, ale za to może poszczycić się… gwiazdą.

Dlaczego gwiazdą?

Bo nie dość, iż swoje lata ma ( 1579 r), to jako pierwsze zostało zbudowane na planie gwiazdy sześcioramiennej. Dodatkowo było otoczone murem, który miał miasto chronić przed najazdem wojsk osmańskich. Jednym słowem – miasto forteca, której nadano kształt gwiazdy za pomocą ziemnych wałów i sześciu bastionów.

To było kiedyś, a dzisiaj centrum miasta to życie towarzyskie i przyjemny gwar przy Karlovačku oczywiście 🙂





Ciekawostką niech będzie fakt, iż Michael Jackson wybrał Karlovac jako scenerię do części wideoklipu ”Earth song”, a niejaki naukowiec Nikola Tesla uczęszczał do tutejszej szkoły.

Szkoda, że nie mogliśmy się zatrzymać się tutaj na dłużej, bo więcej miasta byśmy pokazali, co pewnie byłoby większą zachętą, aby tutaj zajrzeć. Niestety plan był napięty, a dotarliśmy zbyt późno.





Oczywiście umówmy się – Karlovac to nie jest miejsce, by spędzać tu tydzień wakacji, ale w drodze nad Adriatyk, tudzież w drodze powrotnej jest to super miejsce na krótki odpoczynek i rozprostowanie kości przed dalszą podróżą.

No i oczywiście świetne miejsce, by w jednym z pubów napić się dobrego piwa.





Lecz gdzie w takim razie znaleźć nocleg, skoro to małe miasto jest tak mocno oblegane?

Jest alternatywa, z której my akurat bardzo często korzystamy. Pole campingowe. Dosłownie 15 km od Karlovaca znajduje się godny polecenia Camp Slapić.





My z racji wiadomo jakiej, dotarliśmy tu gdy było już ciemno. Na szczęście to wakacje, więc gdzie mogłoby nam się spieszyć?

Zatem wszystkie ręce na pokład i rozbijamy nasze domostwa.





Gdyby ktoś pytał, czy to dobre miejsce na nocleg, to spiesząc z odpowiedzią, mówimy – TAK!!!

Nie wiem jak to się stało, ale gdy się obudziliśmy było już rano 😉





Okazało się, że ”Skurczybyki” nawet basen mają do dyspozycji 🙂





Zatem nie ma co przeciągać – poranna toaleta czeka, choć dostrzegam w dłoni Rozmusiakowej butelkę z wodą, która na pewno świadczy o nieoczekiwanym pragnieniu 😉





Gdy pragnienie zostało opanowane, nadszedł czas na wspólne śniadanko.





Po śniadaniu czas na krótki przed wyjazdem relaks, czyli basen.





I gdy jedni się relaksują, drudzy w ciężkim upale pracują 😉





Na koniec, gdy jesteśmy już gotowi do dalszej drogi, robimy mały rekonesans po campingu. Po więcej zdjęć z campu zapraszam do galerii zdjęć na końcu. A na campingu okazuje się, że prócz basenu mamy do dyspozycji jedną z czterech rzek, które przepływają przez Karlovac. A mowa tutaj o rzece Mreżnica.





Taki trochę niefart z tą rzeką, bo okazało się, że można się w niej kąpać, a my byliśmy już spakowani do wyjazdu i po prostu z lenistwa w poszukiwaniu kąpielówek nie skorzystaliśmy. Tak to jest, gdy się wieczorową porą na nocleg wpada. Przynajmniej wiadomo, gdzie następnym razem się zatrzymamy.

Byli oczywiście tacy, co korzystali.





Popatrzyli, powzdychali, zdjęcia popstrykali, no i dalej pojechali…





Tuż na obrzeżach miasta w malutkiej miejscowości Turanj miłośnicy militariów jak również miłośnicy poznawania świata znajdą coś dla siebie. Mianowicie znajduje się tu Muzeum Uzbrojenia Wojny Domowej z lat 1991 – 1995.





Muzeum Wojny o Niepodległość to dość nietypowe miejsce, wyróżnia się od innych tym, iż powstało na polu bitwy, na dodatek w miejscu najcięższych walk. Dodatkowo mieści się na otwartej przestrzeni, na miejscu dawnej zrujnowanej austro-węgierskiej bazy wojskowej, na której budynkach do dziś widoczne są ślady działań wojennych. Zostawiono je, by przypominały tragedię tamtych dni.





Na terenie muzeum możemy pooglądać czołgi, działa i kanonierki przeciwlotnicze, jak również transportery opancerzone. Co ważne, przeważająca większość eksponatów to autentyczna broń z okresu wojny o niepodległość w latach 1991 – 1995.





Prócz ciężkich walk, toczyły się tu negocjacje dotyczące zawieszenia broni, wymiany jeńców wojennych czy też przyjmowania uchodźców i przesiedleńców. Dla mieszkańców Karlovaca Turanj to symbol zwycięstwa.





Najciekawszymi eksponatami na pewno są;

oryginalny samolot MIG-21 w barwach armii chorwackiej;





oraz wrak samolotu MIG-21 w barwach Armii Jugosłowiańskiej, który został zestrzelony 9 listopada 1991 roku przez obrońców chorwackich;





Zatem jeśli wybieracie się do Zagrzebia, tudzież na Jeziora Plitvickie, to spróbujcie sobie zorganizować czas, by zahaczyć o stolicę Karlovaćko. Chorwacja to nie tylko morze 🙂 🙂 🙂




Jeśli podobał Ci się ten wpis, to zapraszamy do wsparcia naszego bloga poprzez polubienie naszego facebookaBędzie to dla nas sygnał, iż wykonujemy dobrą i przydatną pracę 🙂

 



A.D.2020

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Przewiń na górę