REZERWAT UVAC





KANION UVAC to miejsce, do którego trzeba jechać!

Jak się coś raz zobaczy, to trudno to od zobaczyć ;), tak było i w naszym przypadku, ale zacznę może od początku…





Mariusz planując nasze rodzinne bałkańskie wakacje, wstawił w plan jedno z najpiękniejszych miejsc (jeżeli chodzi o przyrodę) w Serbii. Oczywiście pozostawił to miejsce na sam koniec jako wisienkę na torcie, jednak życie lubi płatać figle! Niestety nie było nam dane dojechać na miejsce z powodów technicznych, a dzieliło nas zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od celu, więc zmuszeni zmodyfikować resztę planu wakacyjnego z wielkim żalem zawróciliśmy 🙁

Jednak namiastkę, którą wtedy zobaczyliśmy na zawsze pozostawiliśmy w serduchach, z nadzieją na szybki powrót.





Po dwóch latach udało się w okrojonym składzie (tylko My) dojechać do KANIONU UVAC.

Jeżdżąc z mężem przygód nie brakuje ;), tak było i tym razem ale…

Po dotarciu na miejsce a przynajmniej tak miało być, gdyż Mariusz zapewniał mnie, że znalazł pensjonat 🙂 (napomknę, że lało jak z cebra) okazało się, że stoi sobie wysoko na wzniesieniu serbska chatka. Po prostu … Cóż za zdziwienie…

Co robić???

Ja, jak to Ja chwilowy foch 😉

Mariusz na żywioł poszedł zapytać o nocleg. Po chwili już mieliśmy zaparzoną kawę i czekaliśmy na gospodarza aby się porozumieć, gdyż gospodyni nic nie rozumiała. Jak się okazało właściciel, który wrócił też nie rozmawiał w innych językach.

No cóż pozostał język migowy, a żeby było łatwiej gospodarz wyciągnął rakiję, najpopularniejszy trunek na Bałkanach.

Człowiek jak chce zawsze znajdzie wspólny język 😉

Po jakimś czasie gospodarze zadzwonili do swoich znajomych, którzy byli bardziej komunikatywni, a przy okazji zabrali Nas do swojej chatki w

Guest House STD Stari Jasen (gorąco polecam), gdzie poznaliśmy kolejne cudowne osoby.





To tutaj spędzimy cudowne dwa wieczory z naszymi współlokatorami, których serdecznie pozdrawiamy!

   Nie zdążyliśmy dobrze się zakwaterować i poznać, a właścicielka domku, która w międzyczasie dostrzegła okno pogodowe wręcz wszystkich Nas wygoniła, na jeden z najbardziej znanych punktów widokowych Molitva, który można zdobyć również będąc zmotoryzowanym (są dwie opcje dotarcia na taras).

Życzliwość tych ludzi, otwartość oraz chęć bezinteresownej pomocy, to coś co powala mnie za każdym razem.

Cóż było robić…

W podskokach zabraliśmy aparaty, ubraliśmy się bo rejon ten to jedno z najzimniejszych miejsc w Serbii (a mamy lato koniec lipca) i w drogę (niestety samochodem).





Prowadzi tam od strony ”miasta” szeroka droga szutrowa, chociaż kiepsko oznakowana… ale jednak.

Miejmy nadzieję, że nikt nie zrobił psikusa i nie przestawił znaku :), a zdarza się hi hi hi…





Samochód zostawiamy na nazwijmy to parkingu, niedaleko punktu widokowego Vidikovac i po kilku minutach mijając iście sielankowe serbskie widoki jesteśmy na miejscu.





I prawie jesteśmy!!!





Jeszcze tylko miniemy krowę, która bacznie nas obserwuje, a My nieświadomi widoków, które zwierzę ma na co dzień idziemy szybciutko do celu bo przecież trzeba wykorzystać światło, którego lada chwila nie będzie.





I oto jest nasz cel podróży, a zarazem najsłynniejszy punkt widokowy w kanionie Uvac – Molitva (1247 m n.p.m.) oraz bajeczny widok.





Warto było wykorzystać światło tego dnia, osobiście jednak czuliśmy niedosyt. Po pierwsze zbyt szybko zrobiło się chłodno oraz słońce się schowało. Po drugie chcieliśmy wybrać się tutaj pieszo!

Szybka wymiana spojrzeń i już wiadomo, że jutro skoro świt ruszamy na trekking 🙂

                                                                          Niestety okna pogodowego już nie doświadczyliśmy, ale i tak warto było ten trekking zrobić 🙂





Tak więc następnego poranka kolejny raz wyruszamy w najpiękniejsze i magiczne miejsce w południowo-zachodniej części Serbii, położonej niedaleko miejscowości Nova Varos i Sjenica (nazywana serbską Syberią).

Swoją wędrówkę zaczynamy skoro świt i praktycznie tuż za domem, w którym nocujemy, gdyż niedaleko znajduje się szlak  ;).

Pogoda nie jest wymarzona bo słoneczka brak, jednak energii nam nie brakuje, a wszystko to dzięki przepięknym okolicznościom przyrody oraz uprzejmości lokalnej ludności. To ten sympatyczny pan z rana otworzył nam furtkę i pokazał szlak :).





Okazało się, że nie jest tak łatwo i pewne trudności trzeba pokonać ;). Oczywiście poszłam na pierwszy ogień ha ha ha…





Dalej już było bez utrudnień. Na szlaku tam i z powrotem minęliśmy dwie osoby, dzikiego konia, pasące się owieczki i psy.

Generalnie raj dla oczu, uszu, duszy i zdrowia psychicznego.

Uważam, że jest to wymarzone miejsce dla entuzjastów pięknej przyrody i widoków. Jeśli cenisz bliski kontakt z naturą, lubisz piesze wędrówki, wtedy koniecznie odwiedź ten malowniczy zakątek.





Skaliste brzegi i górzysty teren wokół nadają krajobrazowi niepowtarzalnego charakteru co powoduje, że migawka aparatu jest gorąca!





Rzeka Uvac płynie przez Serbię oraz Bośnię i Hercegowinę wyznaczając na odcinku 10 km granicę między tymi krajami, a najbardziej spektakularny odcinek znajduje się właśnie w miejscu, do którego podążaliśmy :).





Sam rezerwat został utworzony w 1994 roku aby chronić rzadko występujący tu gatunek sępa płowego, którego na początku było tylko 7 par, jednak dzięki ochronie tego gatunku jest to obecnie największa kolonia na Bałkanach licząca ok. 300 osobników .





Tego dnia mamy ogromne szczęście i ptaki te dają piękny spektakl nad naszymi głowami, rozpiętość skrzydeł tego rzadkiego gatunku dochodzi do 3 metrów a waga do 11 kg.

Sami zobaczcie 🙂





Kiedy tak krążą nad naszymi głowami to wierzcie mi ma się dreszcze nie tylko z zachwytu ;-).





Uvac można też eksplorować z perspektywy łodzi, podziwiać cudowności kanionu a dodatkowo dotrzeć do jaskini Ledena Pecina, która jest dostępna tylko z wody.

Rejsy wycieczkowe organizowane są z okolic zapory lub kempingu o tej samej nazwie co jaskinia, a google maps pokazuje to jako „Kamp na Sjenickom jezeru”.





Uwierzcie – wracać się nie chciało z miejsca, o które w dzisiejszych czasach trudno.





Jednak żołądki przypominały, że czas wrzucić coś na ząb 😉

Postanowiliśmy w drodze powrotnej wstąpić do jednej z restauracji na małe co nieco, oraz najlepszą pod słońcem kawę, która jest podawana w tradycyjny turecki sposób.





Tak więc tym miłym akcentem zakończyliśmy wędrówkę po kanionie, jednocześnie nadal upajając się widokiem na Uvac.





Dziękujemy, a mających jeszcze ochotę na kontemplację przyrody zapraszamy do galerii.




 




Jeśli podobał Ci się ten wpis i uważasz, że wniósł realną wartość do odwiedzin tego miejsca, to zapraszamy do wsparcia naszego bloga i polubienia naszego facebookaBędzie to dla nas sygnał, iż wykonujemy dobrą i przydatną pracę 🙂

 




 

6 komentarzy do “Rezerwat Kanionu Uvac

  1. Piękna relacja z cudownego miejsca, które znam tylko wirtualnie. Gratuluję bloga, bardzo mi się podoba zbiór miniaturek na dole, to jest fajne, widać od razu całośc tak jak było kiedyś na OŚ, No i jest rodzinna flaga, czyli wszystko gra, pozdrawiam
    Gabi

  2. Gabi, bardzo Ci dziękuję 🙂 🙂 🙂
    W dużej mierze to Ty byłaś impulsem do założenia tej strony.
    Jeszcze nie wiem, czy dobrą formę przyjęliśmy, ale pracujemy nad tym i jak znam życie, miejsce to i każdy wpis będzie ewoluowało 🙂
    Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy częściej 🙂

  3. Piękne ❤️ Cudne wręcz zachwycające fotki, piękna relacja 😍😘 Mam nadzieję że i mi kiedyś uda się to zobaczyć.. 🤔 Pozdrawiam Was.

  4. Lidko, serdecznie dziękujemy że do nas wpadłaś 🙂
    Cieszymy się bardzo, że Uvac Ci przypadł do gustu i życzymy Ci, abyś i Ty tam dotarła 🙂
    Bo warto!!!
    Pozdrówki 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Przewiń na górę