Salalah
Stolica kadzidła
Położony na samym południu Omanu, przy granicy z Jemenem Salalah, to miejsce wyjątkowe. Latem wieje tu monsun, dzięki któremu miasto, otoczone plantacjami bananów i papai przypomina podobno bardziej Zanzibar niż pustynny kraj Beduinów. Podobno, gdyż my odwiedzaliśmy Oman na końcówce naszej polskiej zimy, więc nie możemy potwierdzić, czy rzeczywiście tak jest. Ale też nie mamy powodu, by w to nie wierzyć, gdyż nawet zimą (przynajmniej naszą polską) było tu bardzo, ale to bardzo przyjemnie. I nawet pozwoliliśmy sobie zagubić się w te plantacje bananów czy papai.
Salalah jednak najbardziej słynie z kadzidła – żywicy drzew kadzidłowych, które występują jedynie w kilku miejscach na świecie, między innymi właśnie w Omanie, a ich unikatowość pozwala, że region ten należy do najbogatszych w kraju. W mieście znajduje się Muzeum Ziemi Kadzidlanej, więc bardziej zainteresowani mogą skorzystać z odwiedzin tego miejsca.
My w tej odsłonie chcemy pokazać Ci kawałek miasta, które powiedzmy sobie szczerze, do najciekawszych może i nie należy, ale być tak blisko i nie zajrzeć byłoby niewybaczalnym grzechem. Poza tym zawsze trzeba wyrobić sobie własny pogląd na dany temat. Nas najbardziej zaintrygował kontrast życia na ulicy i to chyba będzie motywem przewodnim w tym krótkim wpisie.
Wypożyczamy zatem samochód i w drogę 🙂
Spektakularna architektura
Jak już zauważasz po pierwszych kilku zdjęciach spektakularnej architektury tu nie znajdziesz. Poza tym Salalah nie jest dużym miastem i na pewno też nie znajdziesz w tym mieście żadnych wykopalisk, za które dałbyś się pokroić nożem. To znaczy, wykopaliska znajdziesz, ale to takie pod budowę kolejnych wieżowców. Jednak jak wspomnieliśmy ciut powyżej, wycieczkę do miasta polecamy.
Bez sensu, prawda? Nic nie ma, a polecają… Jak to możliwe? Bo podobnie jak niemal wszystko w Omanie, powierzchowność skrywa klucz do zrozumienia tego niezwykłego kraju.
”Ładniejszy” kawałek zobaczyliśmy, to teraz ”wykopaliska”.
Wróćmy jeszcze na moment do tej ładniejszej, albo inaczej – bogatszej części miasta.
Może gdy już odwiedzisz Salalah, to nie będziesz marzyć o powrocie w to miejsce, może nie poczujesz ekscytacji w tym miejscu, jednak by poznać i przybliżyć sobie charakterystykę regionu, wizyta w tym mieście wydaje się być nieodzowna. Pewnie już za niedługo takie miasta jak Salalah wcale nie będą jakoś szczególnie odbiegały od Dubaju czy innych arabskich miast tego pokroju. Oman się otwiera zarówno na turystykę jak i na inwestycje. Rzesze migrantów ciężko pracują na sukces tego kraju, który wydaje się być już tylko kwestią czasu.
To co, ostatni rzut oka na nowości budowlane i schodzimy do ”podziemia”?
Meczet Qaboosa
Ogarnijmy jeszcze meczet i pójdziemy tam, gdzie nikt za bardzo chodzić nie chce.
Będąc w Salalah, poznawanie miasta można jak najbardziej zacząć od największego meczetu w mieście i podobnie, jak wszystkie ważne instytucje tutaj, także i on nosi imię ukochanego Sułtana Qaboosa. Meczet jest duży i nowoczesny, jeśli akurat nie odbywa się modlitwa lub nie ma święta – możliwe jest wejście do środka. Lokalny przewodnik pokazuje jak wygląda modlitwa oraz towarzyszące jej gesty. My na wolne nie trafiliśmy, ale zauważyliśmy, że jego okolice są całkiem dobrze pilnowane 😉
To co mocno rzuca się w oczy na ulicach miasta, to zajebiste fury, których kierowcami są Arabowie, oraz całe mnóstwo rowerów, niekoniecznie z lepszej półki i których kierowcami wcale Arabowie nie są.
Tymi wszak poruszają się migranci. Zawsze w takich miejscach gdzie tak bardzo widoczne są dysproporcje społeczne mamy zawiesinę i musi minąć kilka dłuższych chwil, aby dotarło do nas to, czego jesteśmy świadkami i uświadomienie sobie, że niewiele, by nie powiedzieć nic, nie możemy zrobić. Pozostaje jedynie żal, że ten świat w tym akurat przypadku jest tak porąbany. Gdy już oswoimy się z daną rzeczywistością, możemy kontynuować naszą wycieczkę. Wypatrzyliśmy gdzie najczęściej Ci rowerzyści jeżdżą i ruszyliśmy ich śladem.
I poznaliśmy zupełnie inny Salalah.
Jak jest tyle rowerów, to i warsztat rowerowy musi być.
Kontynuując nasz spacer śladami rowerzystów, dochodzimy do plantacji palm kokosowych oraz bananowców.
Pod wysokimi drzewami znajdują się malutkie stoiska lokalnych sprzedawców. Można tu skosztować egzotycznych owoców, wody z kokosa, tudzież spróbować malutkich bananów i uprzedźmy fakt, iż po spróbowaniu tych specjałów, będziesz kręcić nosem na banany w naszym kraju. Hodowla tych roślin jest możliwa dzięki panującemu tu łagodnemu klimatowi. Nagle okazuje się, że miasta na Półwyspie Arabskim mogą być zielone i wyglądać niczym krajobrazy Sri Lanki.
Obżarci od bananów i opici od kokosowej wody postanowiliśmy bardziej zgłębić ten palmowy las.
Okazuje się, że życie tu kwitnie pełną parą, więc tym bardziej podobająco się zrobiło. Tu jakieś wypalanko… tu bananów zrywanko… no po prostu dzieje się, więc nad czym się tu zastanawiać… tylko trzeba iść głębiej w ten bananowy las 🙂
Im głębiej wchodziliśmy w ten palmowy las, tym bardziej robiło się ciekawie.
Co rusz pojawiał się jakiś człowiek, z niedowierzaniem na nas patrząc. Zgubili się, czy co? W każdym razie duży ład panował w tym lesie, a że nie chcieliśmy zbłądzić, to mówimy – jeszcze tylko skręcimy tu w lewo, rzucimy okiem i wracamy. No i tak się stało, że kilka metrów po skręcie w lewo natrafiamy na pana, imigranta z Bangladeszu, który próbuje jakoś się w tym wszystkim odnaleźć i pokazuje nam kawałek swej ”posesji”. Jest bardzo miły i gościnny, proponuje herbatkę, pokazuje nam co uprawia między palmami i jak żyje.
Ciekawe kolejne doświadczenie.
Z dala od miast obcokrajowcy wciąż budzą zainteresowanie, które jednak rzadko skłania ich do nawiązania bezpośredniego kontaktu.
Część mieszkańców oswoiła się już z obecnością podróżników, jednak wydaje się, że wielu wolałaby, by pozostawiono ich w spokoju.
Dzisiejszy Oman wzniosły sprzątaczki, fryzjerzy, kucharze, nianie, rybacy czy pracownicy pól naftowych. Te i inne zawody wykonują ludzie. Ludzie Ci przybyli z Azji, Pakistanu, Indii, Bangladeszu i wszyscy oni oczywiście zarabiają mniej niż Omańczycy. Dysproporcje te są największe w przypadku pracowników niższego szczebla, czyli sprzątaczek, niań, robotników. A wykonują oni zajęcia, których większość miejscowych nie chce się podejmować.
Coś o kuchni
Omańska kuchnia to mieszanka najróżniejszych smaków, przypraw i aromatów. Wyraźne są tu wpływy kuchni indyjskiej, pakistańskiej, irańskiej, ale też północnoafrykańskiej i śródziemnomorskiej. Kurczak, jagnięcina i ryż stanowią podstawę większości dań, ale jada się także wszelkiego rodzaju owoce morza. Do przyprawiania dań używa się najczęściej kardamonu, cynamonu, imbiru, kminu, kurkumy i szafranu. My jednak w tym przypadku skorzystaliśmy z kuchni mieszanej, bardziej o smaku Indii, gdyż po wyjściu z lasu postanowiliśmy jeszcze się pokręcić po tej ubogiej części Salalah. Zdziwienia i radości z ich strony, że chcemy się stołować było tyle samo co naszej 🙂
Omańska kawa to kawa jasno palona, zaparzana z kardamonem, dlatego też ma bardzo charakterystyczny smak, który nie każdemu przypadnie do gustu. Do kawy dosypuje się też często inne przyprawy; cynamon, goździki, oraz doprawia wodą różaną. Podaje się ją bez cukru za to obowiązkowo w towarzystwie omańskich, słodkich daktyli.
Tak na marginesie, na świecie występuje aż 400 gatunków daktyli, a 250 znajdziesz właśnie w Omanie. Są naprawdę przepyszne 🙂
Czyli jak by nie patrzeć, kawa i daktyle to nieodłączny elementem omańskiej kultury.
Zostajemy na trochę dłużej w tej biednej dzielnicy miasta, by poprzyglądać się panującym tu kontrastom życia.
Z jednej strony bogaci Arabowie, z drugiej całe rzesze migrantów chcących polepszyć swój byt. Samo miasto jak miasto. Szału jak widzisz nie ma, ale my będąc ciekawi jak wygląda stolica regionu, wspominamy to miejsce sympatycznie. Byliśmy ciekawi Omańczyków, Omańczycy byli ciekawi nas 🙂
Salalah znajduje się w regionie Dhofar, który z kolei uważany jest za najbardziej autentyczny pod względem etnicznym część Omanu.
Ale Salalah to również wymarzone miejsce do wakacyjnego wypoczynku, gdyż monsunowy klimat jest łagodny i dużo przyjemniejszy niż w pozostałych regionach Omanu. Średnie roczne temperatury wahają się w okolicy 26-27 stopni Celsjusza. Jednakże największa atrakcja i zaleta tego miejsca to niesamowicie długie piaszczyste plaże, stwarzające idealne warunki do długich spacerów i uprawiania sportów wodnych.
My jednak głodni świata, w tym przypadku prowincji na której się znaleźliśmy, postanawiamy trochę tu jeszcze zabawić i pozaglądać w różne kąty 🙂
I tak pokrótce wygląda ”jasna i ciemna” strona Salalah.
Czas już nam ruszać, by poznać kolejne atrakcje Omanu, ale jeszcze wracając zahaczamy o sprzedawców i leniwie snujemy się pomiędzy stoiskami. Sprzedawcy, w większości hindusi już z daleka wypatrując nasze blade twarze wołają i zachęcają do zakupów. Oczywiście perfumy, kadzidła, czy hinduski paszmin jest praktycznie na każdym stoisku. Zadowoliliśmy się kadzidełkami 🙂
Tak kończymy nasz spacer po Salalah i jednocześnie raz jeszcze zachęcamy Cię, by zajrzeć do miasta. Masz wybór – zobaczyć nowe wieżowce, albo tuż za rogiem zobaczyć życie (niewolnika) w cieniu nowoczesnych budowli.
Za przybycie dziękujemy i do innych naszych wpisów serdecznie zapraszamy 🙂
Jeśli masz ochotę na wirtualną małą czarną, to zamawiając ją będzie nam niezmiernie miło, a Ty docenisz nasz trud włożony w prowadzenie bloga.
A jeśli podobał Ci się ten wpis, to zapraszamy do wsparcia naszego bloga poprzez polubienie naszego facebooka. Będzie to dla nas sygnał, iż wykonujemy dobrą i wartościową pracę 🙂
A.D.2017