Wiercieliszki





Nasz pamiętny wypad do Grodna przyniósł jeszcze jedno doświadczenie, a mianowicie; morsowanie 🙂

A tak poważniej, jeśli cofniecie się do naszego wpisu z Grodna, to zauważycie, że wybraliśmy się w czasie, gdy prawosławni obchodzą swoje Święta Bożego Narodzenia. Wiedząc o tym, Mariusz pragnął zobaczyć ceremonię (imprezę) pod tytułem ”Odnowienie chrztu świętego””. A jak wiadomo, jest to zima, więc prawosławni siłą rzeczy stają się – przynajmniej na tę doniosłą chwilę  – ”morsami”. Nasz znajomy, u którego mieliśmy zakwaterowanie, stanął na wysokości zadania i zaproponował nam wioskę Wiercieliszki.  Nam było to i tak bez różnicy, bo liczyło się święto, którego w Polsce, a już na pewno na Śląsku nie uraczymy.

Zatem ta galeria będzie takim trochę fotoreportażem, na który niniejszym zapraszamy;

Choć słowo na temat tej ”wzorcowej” wsi może jednak dopowiemy;

Jeszcze w czasach ZSRR Wiercieliszki cieszyły się reputacją wzorcowej właśnie, radzieckiej wsi. W latach 50tych niewielka dotąd wioska przeżyła swój gospodarczy rozkwit. W ramach polityki modernizacji obszarów wiejskich powstał tu wielki kołchoz Prahres i zakład wydobycia torfu Wiercieliszki. To one zapewniały pracę mieszkańcom. 

Obecnie to trzy sklepy, łaźnia, kołchoz i centrum wypoczynku dla osób starszych. „Wieś przyszłości”, to koncepcja, którą zamierzają promować białoruskie władze.

Zgodnie z projektem w każdym obwodzie kraju pojawią się wzorcowe tzw. miasteczka rolnicze (agromiasteczka) oraz wsie, a celem projektu jest zapewnienie godnych warunków życia na terenach wiejskich oraz zachęcenie młodych specjalistów do zamieszkania na wsi. Rząd obiecuje im we „wsiach przyszłości” zarobki w wysokości 700 rubli, czyli ok. 1400 zł.

I pomyśleć, że to wszystko dzieje się na naszych oczach – w Europie – u naszego sąsiada – w cywilizowanym świecie!

Ale przejdźmy już do wydarzeń, w których mieliśmy przyjemność uczestniczyć. 




Trzeba jednak tutaj nadmienić, że (dzień wcześniej) wybierając się na to ”morsowanie”, po którymś już kieliszku ”Rovinion”, zadaliśmy Mariuszowi pytanie, choć w zasadzie nawet było to stwierdzenie, że Mariusz na pewno da radę i weźmie nie tyle udział w ceremonii, co w niej będzie uczestniczył, na co Mariusz ochoczo o dziwo przystał. Taki ”Rovinion” potrafi jednak odmienić człowieka 😉

Resztę możecie sobie wyobrazić, jak każda rozmowa kończyła się tekstem typu; już jutro się narodzisz na nowo… już jutro będziesz ochrzczony… itp

Tego dnia od rana trochę jeszcze łaziliśmy po Grodnie i do Verteliszek dotarliśmy lekko zziębnięci, a Mariuszowi się odmieniło i na nasze zaczepki stanowczo mówił; NIE. Nie posiadaliśmy ze sobą zmieniacza zdań, czyli Roviniona, więc dziubaliśmy go każdy z innej strony.

Zaczął się łamać…

Więc po przybyciu na miejsce, zaczął fotografować jak już zauważyliście powyżej – miejsce swej ”rzezi”.

Następnie przyszłą kolej na otoczenie;




Gdy zobaczył otoczenie mocno milicyjne oraz średnią wieku, podgrzany przez nas Mariusz zaczął stygnąć…

Potrzebowaliśmy czegoś, co go przywróci na poprawne tory!

I bach!

Jak na zawołanie z tłumu zaczęły się wyłaniać piękne niewiasty, jedzonko z kawiorem na czele, które można zapić dobrą białoruską wódką, mężczyźni spieszący z opałem, by szaszłyki miały na czym rumieńców przybrać i jeszcze jak by było mało, telewizja się pojawiła! Na dodatek z uroczą dziennikarką…

Czy coś jeszcze może naszemu Mariuszowi brakować do szczęścia?

Chłop wrócił i szala, że wejdzie do tej wody zaczęła się przechylać na naszą stronę 😉




No i widzicie jak to staremu prykowi niewiele do szczęścia potrzeba…

Wystarczy, że średnia wieku trochę spadła, kuszące jedzonko dla ochrzczonych, i… chłop przepadł!!!

Zobaczyliśmy go, gdy już przebrany i gotowy do ceremonii odnowienia chrztu, udzielał wywiadu uroczej dziennikarce z kanału 4!!!

Był ważniejszy od popa, który do wywiadu przystąpił chwilę później 😉

Już nie musieliśmy go podpuszczać, choć do samego końca nie był pewny czy da radę…




Możemy przejść zatem do ceremonii;

Obchodom Chrztu Pańskiego towarzyszy dwukrotne poświęcenie wody, w przeddzień święta w świątyni oraz w sam dzień święta – w miarę możliwości – na rzece lub jeziorze.

Poświęconą wodę wierni przynoszą do domów i przechowują przez cały rok. Piją ją w czasie choroby, wierząc, że pomaga odzyskać zdrowie. Tą wodą święcą także mieszkania, bowiem w Cerkwi rozpoczyna się czas odwiedzin domów wiernych przez prawosławnych kapłanów z kolędą.

Według zwyczaju wierni ustawiają wówczas na stole święconą wodę, chleb, sól i zapaloną świecę.

Do domów nie trafiliśmy, więc tego zwyczaju nie doświadczyliśmy, ale zakładamy że tak właśnie jest.

Tymczasem w Verteliszkach ceremonia się zaczyna;




Ceremonia trwa coś około 30 min. W tym czasie pop odprawia krótkie nabożeństwo, po którym (nie wiemy jakie są kryteria doboru ”morsów”) będzie można wejść do pobłogosławionej wody. Oczywiście pierwszeństwo ma najważniejszy – cokolwiek to znaczy – człowiek z wioski. Gość, widać, że za kołnierz nie wylewa, imprezę zaczął dość szybko a za nim kolejeczka już się ustawiła. Mariusz jako jedyny w szlafroku, ale na szczęście bez skarpetek, również w tej tłumnej kolejce stanął.

Byliśmy dumni z siebie, że udało się nam go podpuścić, czym uratował honor wycieczki 🙂

Kończąc ten krótki fotoreportaż zachęcamy Was do korzystania z takich lokalnych atrakcji. A jeszcze jeśli można w nich uczestniczyć to już w ogóle jest rewelacja!

Tymczasem przedstawiamy ”białoruskich i jednego polskiego, morsów” ;



 

 


Po wyjściu nagroda czekała na naszego morsa 😉

Żona 🙂 🙂 🙂

I kanapki z kawiorem 🙂

I takie imprezy Rozmusiak lubi najbardziej!

Morsem na stałe niestety nie został, ale jak trzeba wejść do zimnej wody, to problemów z tym nie ma…




A teraz kanapeczka na drogę i do domu!!!






Jeśli podobał Ci się ten wpis, to zapraszamy do wsparcia naszego bloga poprzez polubienie naszego facebookaBędzie to dla nas sygnał, iż wykonujemy dobrą i przydatną pracę 🙂

 




A.D.2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Przewiń na górę